,,Zaczynam od listu kochanie' - Justyna Typańska



Do sięgnięcia po tę książkę skusił mnie opis, który zwiastował lekką i przyjemną opowieść idealnie pasującą na letni wieczór.

Wzruszająca historia pewnej miłości.
Łucja o wielkiej miłości czytała jedynie w romansach. Pewnego dnia w drzwiach do mieszkania dostrzega niebieską kopertę. Zaintrygowana, otwiera ją i przekonuje się, że jest obiektem czyjegoś zainteresowania. Nieznany wielbiciel prosi ją o odpowiedź. Łucja nie wie, co zrobić, ale w końcu rozpoczyna korespondencję z tajemniczym nieznajomym. Dokąd zaprowadzi ją ta wymiana listów? Czy Łucja ma szansę na uczucie?

Szczerze powiedziawszy, ta historia jest tak lekka i niewymagająca, że można było ją czytać z zamkniętymi oczyma.
A teraz poważnie.
Łucja jest typową romantyczną duszyczką, która żyje sobie spokojnie w niewielkim mieście, skupiając się na pracy. Dziewczyna pracuje w przychodni weterynaryjnej i jest bardzo związana z jej właścicielem. Jeśli myślicie, że chodzi tu o romans, to absolutnie nie o taką więź mi chodziło. Pan Wiktor jest starszym mężczyzną, który niedawno owdowiał. Łucja jest dla niego jak córka, a on dla niej jak drugi ojciec. Fajna ciepła relacja łączy tych dwoje i aż szkoda, że nie zostało tak do końca.
Pewnego dnia życie Łucji się zmienia za sprawą listu, który zaintrygował ją do tego stopnia, że postanowiła na niego odpowiedzieć. Kim okaże się nieznajomy, który w niecodzienny sposób chciał zwrócić na siebie uwagę dziewczyny?

Na początku pomyślałam, że książka  zapowiada się całkiem nieźle, dopóki cały  zamysł z intrygującym podrywem zbyt szybko się skończył. Łucja na pierwszych stronach książki wydawała się bardzo rozsądną dziewczyną.. Wykształcona, poukładana, spokojna, a później autorka zrobiła jej papkę z mózgu i pokazała ją w świetle: ''Jakim mnie Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz". Trochę mi to zazgrzytało z obrazem Łucji z pierwszych stron książki. Zdecydowanie bardziej do Łucji pasował obraz dziewczyny rozsądnej i takiej, której miłość nie jest w stanie odebrać samodzielnego myślenia, podejmowania decyzji. Nie wydaje mi się, żeby w życiu bywało tak, że po poznaniu faceta wszystkie kobiety trzymane są w złotej klace i prowadzone za rączkę.  Po prostu jestem przekonana o tym, że gdyby Justyna Typańska nie zrobiła z głównej bohaterki ''lelum polelum'' ta historia mogłaby nabrać smaku. A tak mamy Mateusza, który startuje z czarnej listy, ale za to potem ni stąd, ni zowąd przyćmiewa swoim urokiem, bogactwem, inteligencją, zaradnością, wpływami, całym kontem wypełnionym milionami, wszystkich bohaterów w książce. I tutaj nasuwa mi się pytanie: Czy ta historia faktycznie jest o Łucji? Pomysł na książkę miał potencjał, ale w moim odczuciu zabrakło dopracowania i dobrej redakcji, ponieważ tekst w zasadzie napisany jest potocznym językiem, a większość wątków została potraktowana po macoszemu, co spowodowało, że historia jest bardzo przewidywalna i nieco infantylna.
Myślę, że moja recenzja nie zniechęci nikogo do zapoznania się z tą pozycją, wszak o gustach się nie dyskutuje.

Za możliwość zrecenzowania dziękuję Portalowi Czytajmy Polskich Autorów oraz Wydawnictwu Oficynka.

Komentarze

Prześlij komentarz